Alice Munro
Wydawnictwo: W.A.B.
Strony: 416
Miłość w ośmiu odsłonach
Proza Munro jest niespieszna i nie ma na celu dostarczenia czytelnikowi prostej rozrywki. Jej opowiadania są niczym album ze zdjęciami, w którym uchwycono chwile z życia bohaterów. Można wnikliwie przyjrzeć się ich codzienności, motywacji lub ukrytym pragnieniom. Obyczajowe studium przeplata się tu z poważniejszymi w wymowie retrospekcjami.
Właściwie trudno opisać ich treść generalizując. Każdemu z osobna można by poświęcić osobną recenzję. Ja skupię się na pierwszym, najdłuższym opowiadaniu. Tytułowa "Miłość dobrej kobiety", to dwie opowieści w jednym opowiadaniu. W pierwszej części kilkunastoletni chłopcy odnajdują w rzece zatopiony samochód, a w nim ciało miejscowego lekarza. Munro zagłębia się w historię chłopców, poznajemy ich rodziny i środowisko, w którym wzrastali. Autorka drobiazgowo opisuje przyjaźń i relacje, które ich łączą. Druga część to opowieść o pielęgniarce Enid, która złożyła ojcu leżącemu na łożu śmierci obietnicę. Obietnicę, która zdeterminowała jej całe życie. Nie mogąc wykonywać wymarzonego zawodu idzie na kompromis i poświęca się, aby nieść pomoc obłożnie chorym. Opiekując się chorą, Enid zajmuje się również jej dziećmi i domem, zdaje relacje ze stanu kobiety jej mężowi. Tuż przed śmiercią podopieczna wyznaje pielęgniarce swój sekret. Enid staje przed wyborem, co z powierzoną tajemnicą zrobić.
Można odnieść wrażenie, że dopiero druga część jest tą właściwą. Pierwsza natomiast jest zupełnie niepotrzebna i niezwiązana z drugą. Losy chłopców i ich przyjaźń nie mają bowiem żadnego wpływu na życie i wybory dokonywane przez Enid. Munro przerywa opowieść nieoczekiwanie, pozostawiając mnie z pytaniami.
Bohaterkami ośmiu opowiadań Alice Munro są kobiety. Matki, przyjaciółki, córki, żony, kobiety samotne. Wszystkie są inne, a jednak podobne. Autorka otwiera cały katalog ich postaw i zachowań. Do czego są zdolne dla miłości? Jakie sekrety skrywa ich życie? Czego oczekują od innych? Czy są szczęśliwe?
Przez liczne dygresje, które Munro stosuje, odnoszę wrażenie, że w opowiadaniach brak ciągłości. Jeden przedmiot lub zdanie kieruje myśli narratora w inne miejsce lub czasy. Przez to opowiadania są wielowarstwowe. Tu ważne jest każde słowo. Wszystkie historie są odrębnymi opowieściami, a jednak układają się w całość. W każdym opowiadaniu znalazłam coś innego. Każde skłoniło mnie do refleksji.
bardzo fajna recenzja, o książce będę pamiętać jak będę robić rozpiskę na nowy rok :)
OdpowiedzUsuńDostałam tę książkę pod choinkę, więc niedługo sama zapoznam się z twórczością Noblistki. Po takich recenzjach nie mogę się już tego doczekać, choć opinie na temat jej pisarstwa są dosyć podzielone.
OdpowiedzUsuńJa się w Munro zakochałam dwa miesiące temu, od pierwszego przeczytanego opowiadania; tom, o którym piszesz, też ogromnie mi się podobał. Tak, tu zdecydowanie nie ma pośpiechu, nie ma "jedynego właściwego" wątku, jest dygresyjność, jest wgrzebywanie się w psychikę - takie delikatne, bez nachalności, moralizowania czy protekcjonalności.
OdpowiedzUsuńCo do tytułowego opowiadania - mnie się właśnie ten brak jakiegoś wpływającego na historię powiązania obu części podoba - bo brakuje mu sensu, takiego odgórnego, porządkującego, wyjaśniająco-rozjaśniającego życie. To jest zupełnie bez sensu - złączenie tych dwóch części. Jest zupełnie bez sensu w taki diabelnie sensowny, życiowy, realistyczny sposób. Żadnego przeznaczenia kierującego życiem, żadnego porządku, żadnego rozjaśnienia. Zabawne, ale u Munro to wszystko wcale nie prowadzi do pesymistycznej, zniechęcającej i odbierającej radość wizji życia - powiedziałabym, że wręcz przeciwnie. U Munro dostrzeżenie szarości życia pozwala spojrzeć na tę szarość kolorowo.
Mam już na własność niemal wszystkie tomy Munro, ogromnie się cieszę na te, której jeszcze czekają na przeczytanie.
Munro jeszcze nie czytałam, bo nie mogę dorwać żadnej książki w bibliotece, ale mam nadzieję, że wkrótce uda mi się to zmienić :)
OdpowiedzUsuńProza Munro czeka na swoją kolej gdzieś w otchłaniach mojej pamięci. Za jakiś czas chętnie sięgnę po opowiadania tej pisarki.
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że chętnie przeczytam, gdy doszłam do fragmentu mówiącego, że to zbiór opowiadań. Niezbyt lubię krótkie formy...
OdpowiedzUsuńBrałam ostatnio udział w takiej blogowej zabawie, w której na koniec trzeba nominować parę innych osób. Nominowałam też i Ciebie, więc jeśli Ci się nudzi, to zapraszam do zabawy :).
Ostatnio słyszałam o tej autorce, bo jest o niej dość głośno, a więc z pewnością zwrócę na nią swoją uwagę : )
OdpowiedzUsuńZamierzam przeczytać, bo wiele dobrego słyszałam o tej autorce.
OdpowiedzUsuńChcialabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuńOgromnie mnie ucieszył Nobel dla Munro! "Miłość w ośmiu odsłonach" czeka już na półce :-)
OdpowiedzUsuń