Zabawka Boga
Tadeusz Biedzki
wydawnictwo: Bernardinum
Strony 328
Zatarta linia między faktem, a fikcją
To jest ten rodzaj książki, którą przeczytam więcej niż jeden raz. Wciągająca od pierwszej strony. Zdecydowanie. Czyta się jednym tchem. Tak. Z żalem zamyka się przeczytaną już książkę. Zdecydowanie tak.
Z odległej Etiopii do autora dociera list od przyjaciela - mnicha, który chciałby mu powierzyć misję odnalezienia niezwykłego skarbu. Nadawca podaje klika szczegółów, a po dalszą część wskazówek zawartą w drugim liście należy udać się w podróż do klasztoru na Synaju. Autor wraz z żoną podejmują się zadania. Na miejscu okazuje się, że zakonnik prosi o odnalezienie dziecięcej zabawki, którą tuż przed śmiercią ukrył templariusz w XIII w. Od tego momentu rozpoczynamy niezwykłą wędrówkę śladami zabawki, która miała należeć do Jezusa. Podróż, która ma swój początek w I wieku naszej ery.
Tadeusz Biedzki nafaszerował fabułę niezwykłą mistyką. Czytelnik ma poczucie uczestnictwa w akcji, angażuje się emocjonalnie. Wraz z bohaterem poszukuje wskazówek i rozwiązania zagadki. Rozdziały nie są przesadnie długie, co nadaje czytaniu dynamiki. Każdy kolejny rozdział posuwa opowieść w czasie nawet o kilkaset lat. Autor w zmyślny sposób pomieszał fakty z fikcją i stworzył historię pełną przygód i suspensu. Natomiast kolejne odwiedzane przez bohaterów miejsca są dokumentowane zdjęciami i ilustracjami. Inteligentna fabuła pełna jest zwrotów akcji, zaś niezwykły przedmiot to ginie na całe wieki w zawierusze historii, to znów się pojawia.
Ze względu na tematykę, nie da się uniknąć porównania do Kodu Leonarda Da Vinci. W tym porównaniu Zabawka Boga zdecydowanie wygrywa. Kto czytał, ten wie, że Brownowi nie udało się uniknąć kilku banalnych momentów typu "zabili go i uciekł", jak również słabego, naprawdę słabego zakończenia. Obaj autorzy mieli też odmienne intencje. Tadeusz Biedzki nie próbuje wstrząsnąć fundamentami chrześcijaństwa, a raczej przybliżyć na czym opierają się jego podwaliny. Zabawka Boga nie jest jednak polską odpowiedzią na Kod Leonarda DaVinci i trzeba dużo złej woli, aby tego nie dostrzec.
I jeszcze kilka słów na temat wydania. Książka prezentuje się wspaniale, głównie za sprawą fantastycznych zdjęć zrobionych w miejscach opisywanych w powieści i bardzo dobrej jakości, kredowego, błyszczącego papieru. Przez to całość mimo miękkiej okładki, jest zaskakująco ciężka.
moja ocena
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości
Coraz bardziej chcę przeczytać tę książkę :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto. Autor współpracował kiedyś jako dziennikarz z "Polityką" i "Trybuną Śląską". Stąd lekkość stylu i łatwość z jaką przychodzi mu snucie opowieści
OdpowiedzUsuńWlaśnie czekam na tę książkę. Zapowiada się interesująca lektura.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z każdym Twoim słowem! Rewelacyjna książka! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMnie też ta książka bardzo się podobała :)
OdpowiedzUsuń